Koszyk

W barberskim świecie Mateusza Zaroda

6-08-2021

Zadanie było z pozoru proste. Wejść do świata, w którym wszyscy się kumplują, a pojęcie dystansu nie istnieje. Zdawałoby się – banał. Jednak nie dla mnie. Niektórzy tak już mają, że z daleka komunikują: jestem poważny. I dystans buduje się sam. Jak zatem poznać świat barberów?

 

I to jest właśnie ten moment, w którym powinien wydarzyć się cud. Wydarzył się i miał na imię Mateusz. Miał też brodę, co z miejsca czyniło go człowiekiem wiarygodnym (i kompetentnym). Jednak tym, co skutecznie niwelowało jakiekolwiek formy dystansu był jego sposób bycia. Swoboda człowieka o fenomenalnej równowadze ducha, organicznie niezdolnego do nakładania maski i tworzenia pozorów. Co więcej – umiejącego dostrzec w drugim człowieku autentyczność. Niezależnie od wyrazu twarzy, zajmowanego stanowiska czy koloru sznurowadeł.

 

Dlaczego uważam, że to ważne? Bo stworzony przez Mateusza barber shop „Brzytwa Mać” jest miejscem, w którym się to czuje. Swoboda i autentyzm nie są tu reklamowymi frazesami. Klienci i pracownicy mówią do siebie po imieniu, bo chcą to robić, a nie dlatego, że taka jest polityka wizerunkowa firmy. A zatem, nieważne, kim jesteś – górnikiem, barmanem, sędzią Sądu Najwyższego czy ekologiem ratującym las wielkomorszcza – będziesz czuć się tu swobodnie, o ile sam cenisz swobodę i niewymuszone relacje, jesteś otwarty, a jedyne maski, jakie nakładasz służą pielęgnacji.

Ja nie uciekałem od czegoś. Przeciwnie. Dążyłem do czegoś. Szukałem biznesu, w którym mógłbym być sobą. Od początku wiedziałem, że to będzie barber shop.

– My nie oszukujemy ani nie udajemy. Wszyscy jesteśmy „na ty”, ale to nie wynika z próżności. Nie tworzymy świata ludzi wybranych. Po prostu od wejścia jesteśmy kolegami. To nam pozwala na dwie rzeczy. Po pierwsze, na budowanie biznesu w oparciu o wzajemny szacunek i zaufanie. Po drugie, na pracę w przyjemnej atmosferze. Chcemy męskich wrażeń i męskich przyjemności. U nas jest jak na typowym męskim spotkaniu. Specyficzne żarty, słownictwo, niekoniecznie na poziomie…

story_Mateusz-dodatkowe
story_Mateusz-dodatkowe2_50

Komunikacja też panuje tutaj raczej typowa dla męskich kręgów – nikt nie owija w bawełnę. Po prostu ceni się tu prawdę i zwyczajną uczciwość. Barberzy nie stosują kosmetyków, których sami by nie używali. Nie będą cię przekonywać, że szybka przemiana w Jasona Momoa to kwestia odpowiednich nożyczek. Niestety, czasem usłyszysz: „To niemożliwe, ale wymyślę coś innego”. W końcu od tego są kumple, prawda?

 

Istnienie „Brzytwy” to realizacja planów na biznes, który daje nie tylko pieniądze, ale coś więcej. Coś znacznie większego i ważniejszego. Poczucie spełnienia, przekonanie o tym, że działa się z sensem, że kontroluje się własne życie i wykorzystuje każdą jego minutę najmocniej jak się da. Połączyć zarabianie pieniędzy z budowaniem osobistego szczęścia? Możliwe.

To jest biznes oparty na zrozumieniu i zaufaniu. Mogę zupełnie szczerze powiedzieć, że ta praca zmieniła moje życie. Na lepsze. Nie, nie na lepsze. Na szczęśliwe.

– Uciekłem ze świata biznesu, bo przez długie lata byłem właścicielem agencji PR. Ale moja historia nie jest medialna. To nie była wielka zmiana. Nie rzuciłem wszystkiego i nie wyjechałem w Bieszczady, żeby zająć się malowaniem ikon. Ja tak naprawdę przeszedłem ze świata biznesu do świata biznesu. Tyle tylko, że te dwa światy dzieli przepaść. Pijarowcy często zajmują się budowaniem wizerunku czegoś, czego tak naprawdę nie mają szans sprawdzić. To był świat, w którym nie potrafiłem być szczęśliwy. Nie dlatego, że byłem kiepski. Nie byłem. Po prostu brakowało mi autentyczności w tym, co robię. Ja nie uciekałem od czegoś. Przeciwnie. Dążyłem do czegoś. Szukałem biznesu, w którym mógłbym być sobą. Od początku wiedziałem, że to będzie barber shop. Sam nie strzygę ludzi, ale i tak mam ogromne poczucie satysfakcji, bo widzę namacalne, konkretne efekty tej pracy. Czuję się świetnie, czytając komentarze zadowolonych klientów. Stworzyliśmy tutaj solidne więzi. Ludzie są ważni w moim życiu. Mam świetny zespół, ale tak prawdę wszyscy jesteśmy w jakimś stopniu zaprzyjaźnieni. I pracownicy, i klienci. To jest prawdziwy biznes. Oparty na zrozumieniu i zaufaniu. Po prostu ze sobą rozmawiamy. Mogę zupełnie szczerze powiedzieć, że ta praca zmieniła moje życie. Na lepsze. Nie, nie na lepsze. Na szczęśliwe.

 

Niedługo Mateusz otwiera kolejny barber shop – tym razem w Sosnowcu. W pogoni za pieniędzmi? Wiadomo, że nie. On po prostu kocha ruch i zmiany, jak to człowiek miasta. Lubi podróżować, ale nie po to, by zobaczyć coś u celu, a po to, by się przemieszczać. W drodze zawsze może wydarzyć się coś ciekawego. Podobnie w barber shopie. Zawsze może przyjść ktoś nowy i opowiedzieć nową historię. Na przykład o tym, że zamierza rzucić wszystko, pojechać w Bieszczady i zająć się malowaniem ikon.

 

Justyna Tworek-Hernik